Monthly Archives: Lipiec 2012

Studium zła

W Sednie sprawy Grahama Greene’a pociąga mnie zbudowane przez pisarza napięcie między pozorną aktywnością bohatera a jego rzeczywistą biernością. Scobie nieustannie podejmuje jakieś kroki, nie hamletyzuje, przeciwnie, jest zdecydowany. Jako człowiek w średnim wieku i policjant ma bogate doświadczenie życiowe i wykorzystuje je. A przecież równocześnie nie robi nic, żeby wymotać się z pułapki. Gdy się wreszcie zdobędzie na aktywność, będzie nią decyzja samobójcza (jako forma ucieczki przed poczuciem winy).

Kreację bohatera podporządkował bowiem Greene wyłożonej w powieści koncepcji zła, wszechobecnego jak powietrze i mającego dostęp do każdego. Scobie działa w otoczeniu przeżartym korupcją, kłamstwem, złodziejstwem i zbrodnią, samemu wydając się impregnowanym na zło. Do czasu. Ono znajdzie przystęp do bohatera dopiero razem z nadejściem miłości, niwecząc wszystko, co było w nim dobre. Taki to paradoks! Miłość niesie zło. Ale bo też zła jest to miłość…

Oczywiście najważniejszy staje się u Greene’a problem religijny. Pisarz przypomina o czymś, co dziś bardzo warto sobie uświadomić: że chrześcijaństwo umożliwia człowiekowi głęboką refleksję nad sobą samym. Scobie nie skorzysta jednak z możliwości odkupienia, wybierze rozwiązanie mieszczące się poza granicami wyznaczonymi przez religię. Nie zaufa miłosierdziu.

Wielu komentatorów tej powieści upraszcza jej przesłanie, sądząc, że opowiada się ona przeciwko nakazom i zakazom religijnym, które narzucają poczucie winy. Chrześcijaństwo, a dokładniej katolicyzm, miałyby więc stawiać człowiekowi zbyt wysokie wymagania. No cóż, nie tylko etyka religijna wymaga czegoś od człowieka, świecka etyka także. Można oczywiście żyć poza moralnością, ale to już inna sprawa. Tymczasem Greene nie namawia do pobłażania i łatwych samousprawiedliwień, przeciwnie, udowadnia jak łatwo o upadek jednostki silnej duchowo i moralnie (duchowo może nieco mniej silnej). Jednocześnie w ostatniej scenie każe księdzu Rankowi wyrazić przekonanie, że warto się modlić za duszę Scobiego. To piękne, ale czy nie nazbyt?

Dodaj komentarz

Filed under Greene, literatura obca